Szablon został wykonany przez Shalis z Wioski Szablonów.

wtorek, 30 kwietnia 2013

03| Cholerne Aniołki


Kocham was kocham was kocham was! Jesteście kochani! Dziękuję za wszystkie komentarze, to potwornie wiele dla mnie znaczy *.*
________________________________________________
Rozdział III

  Przez moment trwałam w pozycji odwróconej. Trzymałam dłoń na pulsującym policzku. Kiedy znów na niego spojrzałam dostrzegłam przerażenie. Wpatrywał się w swoją dłoń, którą najwyraźniej uderzył mnie, a na jego twarzy odmalowało się niedowierzanie.
Tak jakby żałował…
Lecz natychmiast się otrząsnęłam. To był Liam Payne. On się nie patyczkował, nie bał i nie żałował. Nienawidziłam go , a on nienawidził mnie. Zrozumiałam, stałam się wrogiem One Direction.
-Dobra, dobra! KONIEC przedstawienia!
Gwałtownie odwróciłam się w stronę Harry’ego, który niedbałymi gestami odsyłał tłum do klas. Odwróciłam się przerażona w stronę Freddiego. Ten posłał mi przerażające spojrzenie, ale dobrze wiedziałam, że wolał się nie angażować. Nie wtrącać.
Znów odczułam samotność.
Dolne piętro robiło się coraz bardziej puste, kiedy uczniowie bez słowa szli na lekcję. W momencie, gdy ostatnia osoba zniknęła za drzwiami rozległ się dzwonek. Zobaczyłam jak nauczyciele przemykają pod ścianą, udając, że nas nie widzą. Bali się tych chłopaków.
Żałosne.
Wróciła do mnie moja pogarda, choć wciąż obawiałam się sposobu, w jaki mieli mnie zamordować. Tak. Charlie optymistka.
Zobaczyłam jak Lou podchodzi do Payne’a i klepie go w ramię marszcząc brwi. Ten jakby się ocknął. Na jego usta wrócił pogardliwy uśmieszek, przybili sobie piątkę i odwrócili się. Oczywiście musiał obrzucić mnie tym swoim spojrzeniem. Tak jakby całe zło na tym świecie było moją winą. Ale w tamtym momencie skupiłam się na Maliku, który po wymienieniu kilka zdań ze Styles’em odwrócił się do mnie. Kiwnął głową;
-Ty! – palcami dał mi znać, żebym podeszła.
Przełknęłam ślinę i powoli zrobiłam to. Widziałam jak Payne, Horan i Lou - Jak on właściwie miał na nazwisko?! – Wchodzą po schodach, po czym kierują się k pierwszemu korytarzowi w prawo. W stronę swojego pokoju.
-Idziesz z nami.
Skierowałam na niego swoje oczy. Niby mogło mu chodzić o pójście do łazienki, szatni albo coś, ale podświadomie zdawałam sobie sprawę z tego, że za moment mam się znaleźć w zakazanym pokoju One Direction.
  Otworzyli drzwi i niezbyt delikatnie popchnęli mnie do przodu. Harry zamknął za nami drzwi. Ciekawość wzięła w górę. Zaczęłam się rozglądać po pokoju. Był on w miarę duży, wielkości zwykłej klasy. Na ścianach wisiało sporo rzeczy, ale głównie znajdowały się na nich różne notatki, zdjęcia i półki. Ogromny balkon wychodzący na boisko wydał mi się już przesadą. Ale zaraz. To by oznaczało, że widzieli mnie tamtego dnia. A więc… Czy Liam tam poszedł specjalnie? Znajdowała się tu również jedna ogromna kanapa i biurko. Telewizja wisiała na ścianie.
Ależ się tu rozgościli…
Zażenowana wywróciłam oczami. Malik wyminął mnie i usiadł na biurku, po czym wskazał mi drugie krzesło. Siedzący na kanapie Payne, Horan i Lou nawet się nie odwrócili. Niepewnie usiadłam naprzeciwko Zayna, patrząc na niego wyczekująco.
-Potrzebujemy cię.
Nie lubił owijać w bawełnę. Ręce położył przed sobą i złożył je. Patrzył mi prosto w oczy, a mnie przeszły dosyć nieprzyjemne dreszcze. Podskoczyłam, kiedy krzesło obok mnie zaskrzypiało. Styles usiadł obok, nie spuszczając ze mnie wzroku. Bałam się. Potwornie się bałam.
-D-do czego? – zająknęłam się.
-Musisz wziąć udział w naszej – kaszlnął teatralnie – misji.
Harry zachichotał. Zacisnęłam pięści na kolanach.
-Nie denerwuj się mała. – Ręka Stylesa ledwie musnęła moją, kiedy odsunęłam się z wymalowanym obrzydzeniem na twarzy.
Znowu chichot. Nienawidziłam ich wszystkich jeszcze bardziej , chociaż nie wiedziałam jak to możliwe.
-Ile to ma trwać? Dlaczego mam to zrobić? Coś zyskam? Dlaczego ja? O co wam chodzi? Dlaczego… - Pytania sypały się z moich ust jak oszalałe. Nie chciałam nic wiedzieć, ale jednak się dopytywałam. Cóż za ironia. Zayn uciszył mnie kolejnym z jego gestów.
Zauważyłam, że woli ludzi traktować jak głuchonieme psy, zamiast normalnie porozmawiać.
-To zajmie ci tylko miesiąc, zrobisz to, bo tak ci karzę. Jeżeli nam uda, możesz mi wierzyć, że będziesz najpopularniejszą dziewczyną w tej szkole. Uznałem, że jesteś zbyt pyskata, żeby ciebie nie wykorzystać.
-Nie chcę być popularna. – wypaliłam.
Tuż za mną rozległ się śmiech. Odwróciłam się jednocześnie podskakując na krześle. Za mną stała tamta trójka, ale po chwili również zajęli miejsca obok. Liam usiadł jak najdalej.
Ta dojrzałość…
-Dostaniesz co tylko zechcesz. Musisz z kimś rozmawiać, kiedy jeden z nas się czymś zajmie. – odpowiedział niechętnie. – Ty i Payne będziecie pracować razem.
-CO?! – wykrzyknęłam.
Liam również wydawał się przerażony. Korzystając z zamieszania, Harry niby przypadkiem musnął dłonią moje uda.
Wychodząc przeklinałam pod niebiosa całe moje życie. I Aniołki. To one sprawiły, że moje życie przestało być spokojne i przyjemne. Ale w głębi duszy dobrze wiedziałam, że to dopiero początek.

____________________________________________

Starałam się nie przesadzać z długością. Przepraszam za wszystkie błędy. Od razu mówię,że rozdziały powinny pojawiać się mniej więcej co dwa dni, ale wiecie chyba,że nie zawsze jest pomysł, czas itp. Co myślicie o rozdziale?
Biedna Charlie :o TYLKO NIE LIAAAAAM ;___; (te emocje jakbym sama to dopiero przeczytała to u mnie norma :) )

niedziela, 28 kwietnia 2013

02| Idiotka Charls


Rozdział II

 Kiedy dzwonek obwieścił zakończenie ostatniej lekcji mozolnie pakowałam się, aby móc wyjść ostatnia, nie widziana przez nikogo. Norma.
Zapięłam zamek błyskawiczny torby i wyszłam z pustej klasy. Na korytarzu było już tylko kilka osób, które czytały ogłoszenia lub poprawiały się gdzieniegdzie.
Dmuchnęłam lekko do góry, a moja grzywka posłusznie odskoczyła do tyłu. Mijając uczniów wbijałam sobie potajemnie paznokieć we wnętrze dłoni, by powstrzymać rumieńce.
Jak ja tego nienawidzę.
Wciąż byłam nieco rozdrażniona. Darcie kartek nie było dobrym sposobem na odreagowanie. Mój autobus miał przyjechać dopiero za czterdzieści minut, więc albo będę siedziała na przystanku i czekała, albo…
I wtedy wpadł mi do głowy genialny pomysł. Boisko szkolne było już puste, nauczyciele siedzieli zamknięci w pokoju, a One Direction z pewnością było w swoim bezpiecznym azylu lub w domu. W takim razie mogłam spokojnie się wybiegać. Nie byłam w tym dobra, ale emocje to emocje, trzeba je jakoś wyrazić. W toalecie przebrałam się w strój od wuefu, związałam włosy w bardzo wysoki kucyk, a plecak wzięłam ze sobą, aby mieć go na oku. Wychodząc na boisko sprawdziłam czas. Zostało mi trzydzieści minut, więc zdążę się wybiegać i przebrać, a do tego zdążyć na autobus.
Plecak zostawiłam na którejś z wyższych ławek na trybunach. Ustawiłam się na białej linii nieco już zasypanej ziemią i wzięłam głęboki wdech. W momencie gdy moje stopy prawie ruszyły do biegu, do moich uszu dotarł szloch. Gwałtownie rozejrzałam się. Dopiero po kilku sekundach dojrzałam pod ławkami czyjąś skuloną postać. Niepewnie zaczęłam podchodzić do zejścia pod trybuny. Cichutko, tak aby nie przestraszyć tej osoby zbliżyłam się i wpatrywałam przez moment w chłopaka. W końcu usiadłam obok, nie siląc się już na tajemniczość.
-C-co?! – podskoczył w miejscu i spojrzał na mnie.
Mimo siniaków i rozcięć potrafiłam go rozpoznać.
-Freddie? – chyba dobrze zapamiętałam jego imię, bo nie zaprzeczył. – Wszystko w porządku?
-Przyszłaś się śmiać?! – krzyknął tak przeraźliwie, że sama omal nie przewróciłam się na ziemię. Przytrzymałam się barierki. – Tak?! Spadaj! Wszyscy dajcie mi spokój!
-Dlaczego miałabym się z ciebie śmiać?
To było głupie pytanie, Charls.
Wiedziałam o tym. Ale jeżeli ten chłopak miał ją uważać za wielbicielkę tych… „Aniołów” to wolałam już wyjść na idiotkę. Freddie patrzył przez moment na mnie, w jego oczach dostrzegałam niepewność.
-Jestem Charlie. – wyciągnęłam rękę do przodu, wciąż powtarzając sobie, że wolę być idiotką.
-Ty mnie już znasz nie? – wydawało się, że z trudem, ale mi wierzył.
Udało się.
-Wszyscy mnie znają. Ale ja… ja nie chciałem… Po prostu…
-Co się wydarzyło? Potrzebowałeś czegoś? Szukałeś w ich rzeczach? Zabrali ci coś?
-N-nie. – wyjąkał. – Zayn odwiesił kurtkę przy wejściu. Wchodząc niechcący się przewróciłem i ją złapałem. Kiedy po nią wrócił, właśnie chciałem ją odwiesić, ale wciąż trzymałem ją w dłoniach.
No nie. Tego już za wiele.
A więc ci idioci pobili tego biednego chłopaka z tak błahego powodu?! Moja złość osiągnęła najwyższy stopień. Gdyby nie fakt, że chłopak wciąż pociągał nosem, zostawiłabym go i poszła biegać. Ale nie mogłam. Moim problemem była duża ilość wrażliwości i empatii. Po prostu nie potrafiłam komuś nie pomóc kiedy płacze.
-Jesteś cały poobijany – stwierdziłam coraz mniej przejmując się swoimi głupimi tekstami.
-Wiem. – westchnął i bezwiednie poprawił okulary na nosie. – Dlaczego jesteś taka miła? Powinnaś stronić ode mnie.
-Ja… - patrzył na mnie a ja robiłam się z chwili na chwilę coraz bardziej czerwona – Ja nie…Po prostu uważam, że to nie fair z ich strony, więc ci pomagam. – wydusiłam wreszcie.
Uwaga. Dawał mi zbyt dużo uwagi.
-Wiesz, nigdy wcześniej cię nie zauważyłem. Jesteś nowa?
Albo jednak nie…
Pokręciłam głową.
-Mam pomysł! – podskoczyłam w miejscu. – obmyję ci rany, szybciej się zagoją, tylko musisz poczekać. Pobiegnę po apteczkę, wisi na pierwszym piętrze w korytarzu.
Skinął mi tylko i posłał lekki uśmiech. Jednak w duszy byłam niemal pewna, że gdyby nie sytuacja, nazwałby mnie żałosną i głupią
Bo taka jesteś.
Biegłam ile sił w nogach. Chciałam m pomóc. Chociaż w ten sposób. Pchnęłam drzwi i wbiegłam do budynku. Wbiegłam po schodach i będąc w pierwszym korytarzu nieco zwolniłam kroku. Na lewej ręce zauważyłam małe zadrapanie, czyli kolejna rana, która powstała niewiadomo jak i niewiadomo kiedy. Jednak moja uwaga została odwrócona na zbyt długo. W momencie w którym skręcałam w inny hol, zrobiła to również inna postać. Zderzyłam się z nią z impetem.
-Auć! – jęknęłam, przytrzymując się ściany.
-Kur… - Podniosłam głowę.
O nie. W co ty się wpakowałaś.
Liam patrzył na mnie jakbym była gorszym śmieciem od niego.
Jakby to było możliwe…
-Już nawet nie można dobrodusznie oddać czyjejś rzeczy bo się na ciebie kretynki rzucają. – mruknął i chciał mnie wyminąć.
Ha! „Dobrodusznie”. Z pewnością masz zamiar sprzedać tą…
-To moja torba! – wykrzyknęłam i niezbyt myśląc co robię wyrwałam mu ją z rąk. Przycisnęłam ją do piersi i spuściłam wzrok.
Czułam, że to nie było dobre rozwiązanie. Kiedy uniosłam głowę patrzył na mnie z pogardą. Napotkałam jego oczy, były takie brązowe, głębokie. Ale pełne nienawiści. Wciąż czułam do niego to samo. Chciałam żeby zniknął. Byłam gotowa mu w tym pomóc.
Kiedy dotarło do mnie jakie powinnam mieć podejście poczułam się pewniej. Obrzuciłam go nienawistnym spojrzeniem, odwróciłam się i ruszyłam do wiszącej skrzyneczki z apteczką.
Jakim cudem on wziął moją torbę? Czy on był gdzieś tam? Przecież go nie widziałam!  Zajrzałam do środka. Tak. Moje książki, zeszyty, przypinki.
To było niemożliwe. Musiałby być Niną...
Zachichotałam pod nosem. Nina payne. Liam Ninja. Wymyślałam coraz to nowe składanki kiedy wracałam do Freddiego. Był tam. Obmywając mu rany myślałam o Payne. Nie uderzył mnie, więc chyba nic mi się nie stanie? No ale One Direction są nieobliczalni…

  Następnego dnia przed wejściem do szkoły zastałam Freddiego. Chłopak ignorując wrogie spojrzenia dziewcząt uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Po raz pierwszy czułam to ciepło, kiedy widziałam jak ktoś na mnie czeka. No.. prawie pierwszy…
Odepchnęłam dawne wspomnienia na bok i podbiegłam do niego.
-Idziemy? W planie jest, że mamy wspólną pierwszą historię. – roześmiał się cicho.
Skinęłam głową i weszłam. Wydawało się, że Freddie chciał odpłacić mi za poprzedni dzień.
Jednak dwie minuty po tym, jak znaleźliśmy się w szkole wszystko ucichło. Zbyt dobrze wiedzieliśmy co to znaczyło. Serce zabiło mi szybko, kiedy zobaczyłam jak stają w tym samym miejscu, na środku, tak niedaleko od tłumu w którym stałam.
Modliłam się ,żebym to nie była ja. Tym razem to Liam wyszedł przed swoją grupkę i objął cały tłum spojrzeniem. Ale przecież to nie mogło chodzić o mnie, na pewno znowu jakiś dzieciak wpadł na kurtkę Zayna, albo …
-CHARLIE NILLS!
Wszystkie moje funkcje życiowe zatrzymały się. Freddie mocniej ścisnął moje ramię, abym nie upadła. Ale wiedziałam, że muszę tam wyjść. Payne rozglądał się oczekując mojej osoby. Wzięłam głęboki wdech i zrobiłam to.
Jego wzrok skierował się na mnie. Roześmiał się na mój widok i rozejrzał po innych, jakby oczekiwał, że zrobią to samo. I zrobili. Zacisnęłam pięści.
-Ta dziewczynka myślała, że jest kimś ważnym. – Mówił do tłumu, jakby się wszystkim chwalił - Myślała, że jest ponad was. Nie ujdzie jej to na sucho. Więc teraz przyjdzie jej kara za…
-Za co?! – wrzasnęłam.
Przestało mnie obchodzić co sobie pomyślą. Tak czy siak wszystkie spojrzenia były skierowane na mnie. Byłam wściekła. Patrzył na mnie, chyba byłam pierwszą  osobą która się postawiła, która się odezwała.
-Co…
-Co ty sobie wyobrażasz?! Myślisz, że jak ktoś na ciebie wpadnie to jest jakimś zamachowcem?! Jesteś tylko rozpuszczonym dzieciakiem któremu się pozwala na zbyt dużo. W moich oczach jesteś nikim! NIKIM! Słyszysz?! Ty…
Poczułam jak czyjaś ręka uderza w mój policzek. Nie mogłam uwierzyć. Ten śmieć mnie uderzył…
_________________________________________

Wybaczcie, nie będę pisała dłuższych , bo może tak lepiej :3  Co myślicie o tym rozdziale? Proszę napiszcie :) Dziękuję wszystkim, którzy czytają i komentują bo to dla mnie strasznie ważne. Pozdrawiam serdecznie! xx

sobota, 27 kwietnia 2013

01| Nic nie warty śmieć.


Początek
Na ogół staram się być wesoła. To nie tak, że mam jakieś wielkie problemy w życiu, po prostu mam problemy sama ze sobą. Jestem niemal całkowicie pewna, że gdyby ktoś taki jak ty minął mnie na ulicy, nawet nie zapamiętałby że w ogóle tam byłam. Jestem właśnie takim człowiekiem. Nie lubię być widziana.
Nazywam się Charlie Nills. I wszystkim czego w życiu pragnę to zacząć od nowa.
Mam szesnaście lat, chociaż szczerze często moje zachowanie jest… Niedojrzałe…
Liceum do którego uczęszczam było uważane za najlepsze w Wielkiej Brytanii.
Nie, nie! Tylko bez zbytniego entuzjazmu. Ta szkoła to piekło. Nie chodzi mi o przedmioty, informacje i wymagania. Jakoś udaje mi się utrzymywać w miarę dobre wyniki. Chodzi o ludzi. A zwłaszcza o NICH.
Nauczyciele traktują ICH jakby byli aniołami. Najwspanialszymi okazami stąpającymi na ziemi. Nieważne jak źle napiszą sprawdzian i tak są wychwalani pod niebiosa za swoją wspaniałą szóstkę. Przecież są idealni. Perfekcyjni w każdym calu. Jeżeli wyczuwacie ten sarkazm to myślę, że się dogadamy. Nienawidzę tej piątki chłopaków bardziej niż wszystkiego co jest na tym świecie. Są diabłami, nie ludźmi.

Rozdział I

Pchnęłam ciężkie, ogromne drzwi i wkroczyłam do budynku. Bezwiednie poprawiłam swój kok i rozejrzałam się. Wszędzie stali i rozmawiali uczniowie, co chwila wybuchający śmiechem. Starałam się iść pewnie, ale czułam już, że policzki przybierają koloru pomidora.
Zaklęłam pod nosem moją nieznośną cechę rumienienia się.
Nikt jednak nawet nie uraczył mnie swoi spojrzeniem. To była rutyna. Mogłabym wziąć ogromny neon z napisem „SPÓJRZCIE NA MNIE” i wciąż pozostałabym niezauważona. W sumie odpowiadało mi to. Nie miałam przyjaciół, ale za to unikałam kłótni i obrażania. Wbiegłam po schodach mocno przyciskając do piersi torbę z książkami. Pociągnęłam nieco spódniczkę w dół, czując się wciąż w niej niekomfortowo. Spódniczki to zło.
Skoro już mowa o źle, właśnie w tamtym momencie usłyszała jak szkoła cichnie. Jak za kiwnięciem czarodziejskiej różdżki. Tłum uczniów przede mną rozstąpił się i ujrzałam ICH. Odsunęłam się do barierki i szybko wywróciłam oczami. Podniosłam głowę i zobaczyłam jak kroczą pomiędzy wszystkimi rozglądając się z wyższością.
Banda kretynów. – pomyślałam powstrzymując prychnięcie.
Jeden z nich, w blond włosach postawionych nieco do góry mrugnął do którejś z wytapetowanych dziewcząt, na co ta pisnęła cicho z podekscytowaniem. Niall, bo tak chyba miał na imię nie siląc się nawet na ukrycie swojego działania wytknął rękę i przybił „żółwika” z idącym obok brunetem. Ten zaś roześmiał się i dołeczki ukazały się w jego policzkach. Jego kręcone loki opadły mu na twarz, a kiedy je odgarnął, rozległy się westchnienia z tłumu. Zastanawiałam się jak można tak długo przechodzić przez zwykły korytarz.
Obok lokowatego szedł chłopak z grzywką również postawioną do góry i charakterystycznym „Lou” naszytym na kurtkę. Jego usta szeptały coś do idącego na przedzie mulata, którego oczy wciąż bacznie obserwowały wyciszony tłum. Po chwili nie zwracając uwagi na mówiącego do niego chłopaka odwrócił się w drugą stronę i szepnął coś do ucha innemu brunetowi. Ten skinął głową i spojrzeniem wrócił przed siebie. Na sobie miał czarną marynarkę, zamiast standardowego mundurka, z resztą kto mógłby go za to ukarać? Nawet nie zerknął w stronę ludzi stojących obok, jakby uważał, że nie są warci by na niego patrzeć.
Spuściłam wzrok. Wiedziałam, że się zbliżali, ale nie uniosłam wzroku. Nie mogłam na nich patrzeć. Te śmiecie zachowywały się jakby było im wolno wszystko, a tak naprawdę bez swoich rodziców nie mieliby za co się ubierać. Miałam ich dosyć. I dosyć tej szkoły.
-Hej mała. – podniosłam głowę.
Chłopak z lokami na głowie puścił do mnie oczko i uśmiechnął się lekko. Ledwo powstrzymałam prychnięcie. Cała grupka minęła mnie a ja wreszcie mogłam oddychać. Nawet nie zauważyłam, że wstrzymałam oddech. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie. Harry Styles, jakże uwielbiany „Anioł” tej szkoły właśnie puścił do mnie oczko. Mój gniew wzrósł, ale odwróciłam się tylko by zobaczyć co zmusiło tą bandę aby przeszła się po korytarzach? I dlaczego nie wynajęli sobie nie wiem super odrzutowca? Na pewno poczuliby się jak gwiazdy, po raz kolejny mając to czego inni nie mogą.
W szkole wciąż panowała cisza. Nauczyciel patrolujący wcześniej korytarz zniknął jakby przeczuwając złe wydarzenia. Ja też je wyczuwałam.
Grupka stanęła gwałtownie na środku holu i po chwili po szkole rozszedł się groźny, poważny głos mulata;
-Freddie Grynhubry!
Nic się nie wydarzyło. Miałam ochotę się z nich śmiać, w mojej głowie wyglądało to jakby próbowali otworzyć Komnatę Tajemnic ale nie znali potrzebnego hasła.
Lecz wtem dostrzegłam ruch wśród tłumu. Spomiędzy ludzi wyłonił się drżący , niski chłopak. Na nosie miał duże okulary , które co kilka sekund poprawiał.
Wtedy z miejsca ruszył wysoki brunet, do którego wcześniej wyszeptał coś Mulat. Szybkim krokiem podszedł do chłopaka i bezceremonialnie uderzył go w brzuch. Zasłoniłam sobie usta ręką. Wiedziałam, że nic na to nie poradzę. One Direction się nie patyczkuje.
______________________________________

Grynhubry upadł na ziemię i jęknął kuląc się.
-Jak mam na imię?! – warknąłem pochylając się lekko nad nim. – No mów!
Moja pięść gwałtownie wylądowała na jego twarzy. Po raz kolejny jęknął. Chciałem żeby krzyczał, wił się z bólu. Nie był wart mojego wysiłku. Ale skoro Zayn dał mi zadanie to po prostu je wypełniałem.
-L-Liam. – jęknął zaciskając mocno oczy.
-Głośniej. – warknąłem.
-LIAM. – powiedział na głos.
Wśród tłumu dosłyszałem cichy chichot.
-Dobrze. A teraz słuchaj uważnie bo dwa razy nie powtórzę. Jeszcze raz chociażby tkniesz którąś z naszych rzeczy a już nigdy się nie obudzisz. Jasne?
-T-Tak. Ale ja…
Z jego nosa wytrysnęła krew kiedy po raz kolejny go uderzyłem. Irytował mnie już. Wyprostowałem się po czym splunąłem na niego. Nic nie warty śmieć.
_________________________________________

Nic nie warty śmieć.
Jak on w ogóle śmiał się tak zachować?! Nie miał prawa tak maltretować tego chłopaka i do tego jeszcze bezczelnie na niego splunąć. Zacisnęłam dłonie w pięści i ułożyłam je po moich bokach.
Niejaki Liam wrócił do swojej grupki i cała piątka ruszyła by wrócić powoli do swojego pokoiku, gdzie przesiadywali gdy tylko nie chcieli być na lekcjach. Szczerze, to przesiadywali tam zawsze. Po co oni w ogóle przychodzili do tej szkoły?!
Kiedy wspięli się po schodach z trudem powstrzymałam się aby nie podbiec i nie wrzasnąć na tego chłopaka. Widziałam jak idzie przed siebie, tym razem wzrokiem ogarniając tłum i skończywszy na najbardziej odstającej mnie. Po chwili jego wzrok przejechał po moim dekolcie i zatrzymał się na zaciśniętych dłoniach.
To wszystko trwało zaledwie kilka sekund zanim znów patrzył przed siebie, ale moja nienawiść zdążyła urosnąć do tego stopnia, że później zamknęłam się w toalecie i rozdzierałam kartki brudnopisu. Czułam się zła. Na nich, za to że się tak zachowują, Na niego, że był taki bezczelny i na siebie, że nie odważyłam się ich powstrzymać.

piątek, 26 kwietnia 2013

Cześć :)

Myślę,że powinnam napisać jakiś wstęp, żeby was nieco wprowadzić.
Tak więc blog będzie opowiadał o nieśmiałej Charlie Nills, w której życiu nieźle namieszają szkolne "Anioły" nazywające siebie One Direction.
Myślę,że wam się spodoba. Jeżeli zauważycie błędy to proszę piszcie. Jeśli chcecie być informowani to piszcie pod najnowszym postem :)
Niedługo pojawią się bohaterowie oraz wstęp wraz z I rozdziałem.
Pozdrawiam Serdecznie!! xx